Klara
Twittery, instagramy, facebooki, przeróżne portale rozpalone do czerwoności. Kto żyw, zawiadamia o swoim wzruszeniu z powodu nadejścia tej chwili. Gratulacjom nie ma końca. Bo wreszcie jest. 4 maja urodziło się – jak wyczytałem na jednym z popularniejszych portali – „najbardziej oczekiwane dziecko sportu i fitnessu”. Rozumiem, że tatusiem jest sport, a mamusią fitness.
Ma na imię Klara, a na nazwisko Lewandowska. Córka Anny i Roberta. Podobno tylko dziecko Dody spowodowałoby większe poruszenie w narodzie. Tak twierdzi specjalista z Pudelka. Może i tak.
Na to wydarzenie czekaliśmy tak samo niecierpliwie jak na porody księżnej Kate. Przez ostatnie miesiące mogliśmy co prawda oglądać kolejne gole Roberta i studiować wydawnictwo Anny z zestawem ćwiczeń dla aktywnych kobiet w ciąży, ale czas i tak się dłużył. Do czwartku. Teraz serial z dzieckiem najpopularniejszej pary w Polsce nabierze tempa.
Dzięki Klarze szczęśliwy tato może już uznać 2017 r. za udany, choć nie wszystkie sportowe cele dało się osiągnąć. Złota piłka przykleiła się do nogi Ronaldo, Liga Mistrzów też już nie dla niego. Ale mistrzostwo Niemiec z Bayernem i, daj Boże, kolejny tytuł króla snajperów oraz sukcesy reprezentacji to też nie byle co. Dotychczas nasz najlepszy piłkarz udowadniał, że wielki szum wokół niego zostawia przed wejściem do szatni. Teraz pewnie też tak będzie.
Swoją drogą średnio mi się podoba świat, w którym słynni rodzice nie mogą lub nie chcą (albo jedno i drugie) oczekiwać na potomstwo we względnym spokoju. Trochę biedna ta bogata Klara. Na szczęście nie ma o tym pojęcia.