Medale kobiet tak, więcej praw nie?
Andrzej Duda obawiał się, że odesłanie nowelizacji ustawy o sporcie do Trybunału Konstytucyjnego wzbudzi gniew dużej części środowiska. I miał rację.
Dlatego o jego decyzji dowiedzieliśmy się tuż przed świętami. Typowy sposób na rozmycie protestów. Pierwsze reakcje na prezydencki prezent pod choinkę świadczą o tym, że chytry zabieg nie uda się. Justyna Kowalczyk-Tekieli i wiele innych wybitnych zawodniczek i zawodników na to nie pozwoli.
Przypomnijmy, że w parlamencie mało kto był przeciwko uchwaleniu nowego prawa: 247 – za, 22 – przeciw, 178 – wstrzymało się. Niezły wynik jak na realia obecnej kadencji. Nowe regulacje mają szczególne znaczenie z punktu widzenia równości płci. W praktyce zapewniałyby (gdyby weszły w życie) większy udział kobiet w zarządach związków sportowych, wspierałyby zawodniczki w ciąży, a po porodzie mogłyby one liczyć na stypendium przez 12 miesięcy, a nie sześć, jak teraz.
Tym, co oficjalnie wzbudziło wątpliwości bardzo przywiązanego do konstytucyjnych wartości prezydenta, był zapis gwarantujący udział członków kadry narodowej w związkowych organach władzy. Czynni sportowcy wybieraliby sami spośród siebie, tzn. z pominięciem walnych zgromadzeń delegatów związków. Prezydent zastanawia się, czy „stopień ingerencji ustawodawcy w kształtowanie struktury organizacyjnej polskiego związku sportowego nie jest nadmierny”. Na stronie prezydenta czytamy również, że obawy wzbudzają kary przewidywane za niewprowadzenie zmian, tzn. odcięcie od wsparcia finansowego.
Justyna Kowalczyk-Tekieli, Joanna Wołosz, Monika Pyrek, Magda Linette, Katarzyna Zillmann, Maja Włoszczowska opublikowały apel, w którym sprzeciwiają się tej decyzji oznaczającej, że nowe przepisy nie wejdą w życie od nowego roku. Chcą, żeby ich stanowisko było jak najszerzej rozpowszechnione. „Nie walczymy o przywileje, a o normalność” – czytamy między innymi.
W komunikacie opublikowanym na prezydenckiej stronie obłudnie brzmią słowa o tym, że kierunek zmian jest słuszny, ale trzeba je wprowadzać w sposób realny i elastyczny. Sygnatariuszki apelu i wszyscy ci, którzy popierają zmiany, nie dadzą się nabrać na to pustosłowie.
Na igrzyskach w Paryżu reprezentacja Polski wywalczyła dziesięć medali. Ośmioma z nich dekorowane były kobiety. I to było OK. Ale zmiany wprowadzające (może nawet wymuszające) ich większy wpływ na sportowe życie już nie są OK?
Pytanie brzmi, czy Duda – idealny kandydat na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (według Radosława Piesiewicza) – rzeczywiście targany jest wątpliwościami, czy też stara się wesprzeć prezesa PKOl i niektórych działaczy w konflikcie z ministrem sportu Sławomirem Nitrasem. Odpowiedź jest dość oczywista. Ale przy okazji może zaszkodzić swoim aspiracjom, bo minister natychmiast opublikował list dyrektorki zespołu do spraw przyszłych igrzysk w MKOl Jaqueline Barret, w którym czytamy: „Jeżeli chodzi o równość płci, jest ona jednym z głównych priorytetów Ruchu Olimpijskiego. Celem jest ułatwienie zawodniczkom dostępu do sportu jako takiego oraz do igrzysk olimpijskich, a także zwiększenie liczby kobiet na stanowiskach administracyjnych i zarządzających w sporcie. Bardzo obiecująco brzmią informacje o ogromnych postępach, jakie zachodzą w tej dziedzinie w pańskim kraju”.
Okazuje się, że pani dyrektorka pospieszyła się z tymi „ogromnymi postępami”.