Rafa Nadal pokonany. Czy to było pożegnanie z Paryżem?
Rafael Nadal zostawia sobie uchyloną furtkę. „Żegnaj Paryżu” nie przechodzi mu przez usta. Mówi tylko, że być może był to jego ostatni Roland Garros.
Przyjechał do stolicy Francji na drugie w tym roku zawody wielkoszlemowe jako 275. zawodnik rankingu. On, czternastokrotny triumfator, musiał skorzystać ze specjalnego zaproszenia organizatorów. Los sprawił, że trafił od razu na jednego z tych, którzy marzą o chociaż częściowej schedzie po wielkim mistrzu. Rozstawiony z czwórką Alexander Zverev pokonał największego mistrza na kortach ziemnych w trzech setach – 6:3, 7:6(5) i 6:3.
Pewnie rację mają ci, którzy twierdzą, że Hiszpan pokonałby większość spośród turniejowych rywali. Jednak moim zdaniem lepiej, że trafił od razu na tak mocnego przeciwnika. Jeden czy dwa kolejne pojedynki niczego by nie zmieniły. A tak prawie 38-letni tenisista po dwuletnich zmaganiach z ciężką kontuzją stanął przed kilkunastotysięczną widownią i stoczył długimi fragmentami wyrównany bój z reprezentantem Niemiec.
Zverev zwyciężył, ale owacją na stojąco publiczność nagrodziła przegranego w tym dniu, choć bardzo wygranego w całej wieloletniej karierze. Na wydarzenia na korcie patrzył Novak Djoković z jednej strony, a Iga Świątek i Carlos Alcaraz z drugiej strony. Serb ciągle się nie poddaje i stawia przed sobą najwyższe cele, ale założę się, że patrząc na Nadala, rozmyślał o tym, jak będzie wyglądało jego rozstanie z wielkim tenisem.
Świątek i Alcaraz mają wszelkie szanse, żeby ich nazwiska w przyszłości były wymieniane jednym z tchem z tenisowym mocarzami ostatnich 20 lat. Oni mają jeszcze dużo czasu. Polka od początku kariery nie ukrywała, że Rafa Nadal jest dla niej wielką inspiracją. I podąża jego śladami. Liderka zestawienia WTA ma szansę na czwarty tytuł w Paryżu. Młody Hiszpan ma teraz przejąć rządy po wielkim rodaku. Gdyby sięgnął po tytuł w tym roku, można by mówić o pokoleniowej sztafecie.
Dziś Rafael Nadal cieszy wielką sympatią i ogromnym szacunkiem fanów na całym świecie. Ale nie zawsze tak było. Przez długie lata najwięcej zwolenników miał Roger Federer. Novak Djoković ciągle ma kibiców, którzy poszliby za nim w ogień. Nadal postawą, nie tylko na korcie, budował swoją pozycję. Skromność, imponujący rozwój umiejętności, nieustępliwość w dążeniu do celu zyskiwały mu coraz większe grono tych, którzy właśnie jego uważali za najlepszego tenisistę naszych czasów. Z czasem dało się polubić nawet oryginalne obyczaje na korcie (żeby nie powiedzieć: natręctwa) związane choćby z przygotowaniem do serwisu czy rozstawianiem rzeczy przy ławce dla graczy.
Niby nie pożegnaliśmy się z Rafą Nadalem w Paryżu, ale trochę jednak tak. Być może następny etap nastąpi na kortach Wimbledonu.