Medalowo w Monachium

To był medalowy dzień polskich sportowców, przede wszystkim kajakarek i lekkoatletek.

Pół wieku po igrzyskach w Monachium stolica Bawarii zorganizowała europejskie mistrzostwa w dziewięciu dyscyplinach. Niedziela był finałem imprezy kajakowej i lekkoatletycznej. Polscy kibice często się uśmiechali. Co ciekawe, przede wszystkim z powodu sukcesów Polek. W kajakarstwie mamy ekipę, która ma wszelkie podstawy, by myśleć o zwycięstwach na paryskich igrzyskach. 15 medali robi wrażenie. Potrójna złota medalistka Anna Puławska przypływała pierwsza w jedynce, dwójce i czwórce na 500 m. Wszystkie konkurencje będą rozgrywane na olimpiadzie, więc konkurencja jest silna. Polskie kajaki pływają coraz szybciej i jest szansa, że w Paryżu będzie podobnie.

Tak jak europejskie sukcesy w kajakarstwie dają nadzieję na podium igrzysk, tak w lekkiej atletyce nie jest to takie proste. Dzisiaj cieszymy się z 14 medali, ale w tej dyscyplinie reszta świata ma znacznie więcej do powiedzenia. Są tacy, dla których ta impreza nie ma wielkiego znaczenia. Na przykład dla mistrza świata w rzucie młotem Pawła Fajdka, który był czwarty. Na szczęście jest jeszcze Wojciech Nowicki, który też zastanawiał się, czy dotrwa z formą do tego startu. Mistrzostwo i najlepszy wynik tego roku na świecie (82 m) są odpowiedzią na jego rozterki. I Nowicki, już przecież mistrz olimpijski, może za dwa lata znów sięgnąć po złoto. Tak samo zresztą jak Fajdek, który, jak wiadomo, szczęścia do olimpijskich konkursów nie ma.

Z innych polskich medalistów, a właściwie medalistek, światową klasę potwierdziła Katarzyna Ździebło. Najpierw zawojowała mistrzostwa świata w Eugene (dwa „srebra”), a teraz też zajęła drugie miejsce w chodzie na 20 km. Mistrzyni z lekarskim dyplomem jest chyba największym sportowym odkryciem roku nie tylko w swojej dyscyplinie.

Siedmioboistka Adrianna Sułek na każdej imprezie pokazuje, że interesują ją najwyższe cele sięgające daleko poza nasz kontynent. Tym razem skończyło się na wicemistrzostwie, ale kto wie, jak by się ta konkurencja potoczyła, gdyby nie dokuczała jej kontuzja. Może jeszcze Pia Skrzyszowska, od niedzieli mistrzyni Europy w biegu na 100 m przez płotki, będzie potrafiła znaleźć swoje miejsce w najściślejszej czołówce światowej.

Trzecie mistrzostwo w pierwszym dniu zawodów wybiegała w maratonie Aleksandra Lisowska. To olbrzymie osiągnięcie, ale trudne do powtórzenia na wyższym szczeblu.

W Monachium cieszyliśmy się też z biegów naszych reprezentantek na 400 m indywidualnie i w sztafecie, choć tytułów nie udało się obronić. Tylko najwięksi optymiści czekali na medalowe miejsca sztafet 4 x 100 m. Tymczasem mężczyźni byli trzeci, a kobiety nawet drugie. W konkursie na polską niespodziankę imprezy szansę na zwycięstwo mają także Anna Wielgosz za brąz w biegu na 800 m i Ewa Różańska w rzucie młotem (wicemistrzostwo).

Trzy złote, sześć srebrnych i pięć brązowych medali to bardzo przyzwoity dorobek, zważywszy że z wyjazdem do Niemiec w ekipie sielanki nie było. Niektórzy zawodnicy mieli pretensje do działaczy. Najgłośniejszy był chyba konflikt (nieporozumienie?) wśród dziewczyn biegających na 400 m, który miał miejsce podczas niedawnych mistrzostw świata. Na szczęście nie dało się tego odczuć na olimpijskim stadionie.