Wielkie brawa dla Magdy Linette
Gdy Iga Świątek wygrywa z Ons Jabeur, tak jak ostatnio w rzymskim finale, to radość jest duża, ale oczekiwana. Ale gdy 30-letnia poznanianka Magda Linette robi to samo i do tego na kortach wielkoszlemowego Rolanda Garrosa, to radość jest chyba jeszcze większa, bo niespodziewana.
Linette właśnie odesłała do domu tenisistkę, która w tym roku ustępuje tylko Idze Świątek, a w rankingu WTA jest szósta. Było 3:6, 7:6 i 7:5. Nie pamiętam Linette grającej tak dobrze. Co prawda sama zainteresowana ma inne zdanie na ten temat i uważa, że niedawno w Strasburgu z mniej znanymi przeciwniczkami spisywała się jeszcze lepiej, ale ja nie zmieniam swojej opinii.
Pięknie rozpoczął się ten turniej dla Polki, która na dłuższą chwilę stała się bohaterką tenisowego światka. W końcu okazała się lepsza od jednej z największych faworytek. Linette zna od lat korty całego świata. Jest niesłychanie pracowita i konsekwentna w tym, co robi. Nie zniechęca się, choć do pierwszego rzędu gwiazd nigdy się nie przedarła. Do Francji przyjechała jako zawodniczka szóstej dziesiątki zestawienia WTA. Bez względu na to, jak potoczą się jej dalsze losy w Paryżu, ten mecz zapamiętamy na pewno. Przy okazji wiemy już na pewno, że Tunezyjka nie zbliży się do liderki rankingu, czyli Igi Świątek.
Dobrze jest patrzeć na korty Rolanda Garrosa z trybunami bez żadnych ograniczeń wypełnionymi kibicami. Można powiedzieć, że wróciła normalność. Gorzej, że tuż przed turniejem więcej mówiło się o kolejnym turnieju wielkoszlemowym, czyli Wimbledonie. Właśnie, czy wielkoszlemowym? Władze ATP i WTA zarządzające męskimi i kobiecymi rozgrywkami zadecydowały, że zawody w Londynie będą miały charakter towarzyski, tzn. bez przyznawania punktów. Powód? Wykluczenie przez władze wimbledońskiej imprezy sportowców z Rosji i Białorusi. Nawet jeżeli można zrozumieć niektóre argumenty tenisowych władców, to i tak decyzja jest bardzo zła dla całej dyscypliny i sportu w ogóle. Najważniejsze tenisowe zawody na świecie bez punktów ATP i WTA? Jeśli tak będzie, to cały system rozgrywek może się zachwiać. ATP i WTA oficjalnie potępiają rosyjską agresję w Ukrainie. Dopuszczają jednak starty Rosjan i Białorusinów w neutralnych barwach. Organizatorzy Wimbledonu są radykalniejsi niż ci z Paryża i nie chcą w ogóle widzieć u siebie obywateli państwa agresora i jego najbliższego sojusznika. Konflikt obiektywnie jest na rękę rosyjskiej propagandzie.
Wróćmy jednak do stolicy Francji, bo – nie ma co kryć – czekamy na dobre wieści stamtąd. Zaczęło się lepiej, niż można się było spodziewać, i obyśmy trwali w tym nastroju. Przede wszystkim za sprawą Igi Świątek, ale także Huberta Hurkacza, a może także Magdaleny Fręch lub Kamila Majchrzaka.