Siatkarze już w Tokio
To był dobry weekend. W Gdańsku siatkarze łatwo zakwalifikowali się na igrzyska w Tokio. W Bydgoszczy okazało się, że mamy najlepszą lekkoatletyczną drużynę w Europie.
Oczywiście nie jest wielką sensacją, że mistrzowie świata pojadą w przyszłym roku do Japonii. Zważywszy jednak na dziwne, żeby nie powiedzieć dziwaczne, decyzje światowej federacji dotyczące chociażby kalendarza imprez, eliminacje w Polsce urosły do rangi najważniejszego wydarzenia w tym roku. Nie Liga Narodów, nie mistrzostwa Europy, a turniej w Trójmieście, ściślej biorąc: decydująca potyczka z najmocniejszą w stawce Francją.
Trener Vital Heynen słusznie za wszelką cenę chciał dać pewność olimpijskiego startu sobie i zespołowi już dziś. Bez oczekiwania na styczniowe dogrywki. Wydawało się, że wszyscy to rozumieją, a jednak gdy postanowił wrócić trochę wcześniej z amerykańskich finałów Ligi Narodów, zrobił się niebywały szum. W Chicago świetnie sobie radził mniej lub bardziej drugi skład, w Polsce trwały przygotowania do meczów sezonu. Heynen został niemal oskarżony o lekceważenie obowiązków.
Dzisiaj znów jest uznawany za maga. Przygotował swoją ekipę tak, że Francuzi mało nie spalili się ze wstydu. Można się było szykować na wielkie emocje, pewnie nawet pięć setów, a było lekko, łatwo i przyjemnie.
W setach do 21, 19 i 20. Najmłodszy stażem reprezentant Wilfredo Leon pokazał, że będzie gwiazdą naszej drużyny. Jego nowi koledzy pokazali, że nie marnowali czasu na zgrupowaniach. W niedzielę potrzebowali jeszcze wygranej w jednym secie meczu ze Słowenią i nie powiodło się to od razu, ale w drugim secie byli już lepsi i w kolejnych też. Pełna radość.
Tak samo trzeba się cieszyć z pierwszego w historii drużynowego mistrzostwa kontynentu w lekkiej atletyce. W tej dyscyplinie dzieje się dobrze, coraz lepiej od kilku lat. W Europie jesteśmy mocarstwem i to nie tylko w rzutach i pchnięciach. To sprawiło, że to nie Francja czy Niemcy, a Polska jest najmocniejszą i najbardziej wyrównaną ekipą.
Oczywiście trzeba sobie zdawać sprawę, że wyciąganie daleko idących wniosków ze zwycięstwa w dziesięciu konkurencjach jest ryzykowne. Nasza mocarstwowość jest bardziej regionalna. Na świecie przewagę mają inne kontynenty. Tak czy owak zwycięstwo się liczy, chociaż wątpię, żeby od teraz lekka atletyka stała się pierwszym sportem w szkołach, tak jak na to zasługuje.