Jedziemy do Rosji!
Może nie wszyscy, ale na pewno pojedzie w przyszłym roku nasza futbolowa reprezentacja.
Po dwunastu latach od czasu mundialu w Niemczech znów jesteśmy w mistrzowskiej grze. W niedzielę wieczorem w potyczce z Czarnogórą wystarczył punkt, żeby mieć powód do radości. Skończyło się na trzech. Było cztery do dwóch.
Ten wynik może się okazać lepszy od wysokiej wygranej do zera. Najpierw szybko zrobiło się dwa do zera i gdy wydawało się, że można już myśleć wyłącznie o narodowym świętowaniu awansu, Czarnogórcy o przeciętnie znanych nazwiskach huknęli dwie bramki, których za nic nie można było znaleźć w scenariuszu Adama Nawałki i jego kolegów. Remis i jeszcze dobrych kilka minut do ostatniego gwizdka to właśnie ten moment, który sprawi, mam nadzieję, że zbyt szybko nie poczujemy się zdobywcami rosyjskich stadionów. Przy czym mniej bym się martwił o trenera i zawodników, a bardziej o kibiców i niektórych dziennikarzy.
Ten niespodziewany wynik w 83. minucie pozwolił jeszcze raz pokazać Robertowi Lewandowskiemu, co znaczy dla polskiej kadry. Przechwycił piłkę troszkę zbyt wolno podawaną bramkarzowi i sprawił, że można było odstawić leki obniżające ciśnienie. Ten przechwyt, zimna krew przy egzekucji, przypomniała mi natychmiast inną słynną akcję. To było w eliminacjach do WM 74 w Niemczech. Polska grała w Chorzowie z Anglią. Wówczas Bobby Moore nie docenił talentu i determinacji Włodzimierza Lubańskiego. Lewandowski jak Lubański, a może jeszcze lepiej.
Wielkie gratulacje należą się nie tylko Robertowi Lewandowskiemu, ale całemu zespołowi. Adam Nawałka zbudował ekipę, która ma apetyt na sięganie po najwyższe cele. Wszyscy pokazali, że umieją się cieszyć, gdy idzie dobrze, ale także właściwie reagować, gdy pojawiają się problemy. Zarówno na boisku, jak i poza nim. Chodzi nie tylko o krótkotrwały remis z Czarnogórą, ale także dotkliwe zero do czterech w Kopenhadze czy zawirowania dyscyplinarne.
Bardzo cieszę się z tego awansu. W ogóle, ale także dlatego, że nie trzeba było liczyć na szczęście i korzystne okoliczności. To jest reprezentacja pewna swego i na ogół potwierdzająca tę pewność na boisku. To duże osiągnięcie.
I jeszcze jedno. Sprawozdawca telewizyjny ogłosił, że Polska nie położy się dziś spać. Bardzo przepraszam. Ja wypiję wino i jednak się położę. Trzeba zostawić rezerwy w okazywaniu radości na mundial.