Drużyna jak złoto
Mieli wygrać i wygrali. Polska drużynowym mistrzem świata w skokach narciarskich.
Najpierw Piotr Żyła, po nim Dawid Kubacki, Maciej Kot i na koniec Kamil Stoch. Osiem skoków dobrych i bardzo dobrych. Wszyscy inni mieli wpadki, Polacy nie.
To złoto należy się także trenerowi z Austrii Stefanowi Horngacherowi, związkowemu dyrektorowi, człowiekowi instytucji Adamowi Małyszowi, prezesowi Apoloniuszowi Tajnerowi, całej ekipie i… poprzedniemu szkoleniowcowi Łukaszowi Kruczkowi. To on jako pierwszy zaproponował Horngacherowi swoją posadę. Ilu trenerów w podobnej sytuacji stać byłoby na taki gest?
Polskie mistrzostwo świata raczej nie trafi na czołówki światowych serwisów sportowych. Skoki w ogóle nie są najpopularniejszą sportową dyscypliną, a skoki drużynowe tym bardziej. A jednak ten triumf Polaków bardzo cieszy.
W naszym kraju niebywale ekscytujemy się skakaniem na nartach od czasów Adama Małysza. Kamil Stoch pisze kolejne rozdziały chwalebnej historii, ale do tego sezonu reszta reprezentacji była mniej lub bardziej widocznym, ale jednak tylko tłem dla liderów. Teraz każdy z czterech mistrzów świata ma własne, w pełni uzasadnione wynikami ambicje.
W konkursie na dużej skoczni w Lahti ostatni czwarty Polak był ósmy. To jest naprawdę imponujące. Nie tylko na Kamilu Stochu spoczywa, jak to się ładnie mówi, honor polskich skoków.