Drugiego Federera nie będzie

To, że łzy pojawią się podczas pożegnania Rogera Federera, było niemal pewne. Wielki mistrz nie wstydził się ich podczas kariery. Po wielkich zwycięstwach i wielkich porażkach. Ale tym razem londyńska Arena O2 zamieniła się niemal w jezioro. Wzruszył się nie tylko sam bohater, jego najbliżsi i koledzy z kortu, ale także tysiące fanów na widowni.

Ale najpierw oglądaliśmy deblowy mecz, w którym po jednej stronie siatki stanął obok Szwajcara Rafael Nadal. Ich przeciwnikami byli Frances Tiafoe i Jack Stock. To spotkanie było częścią Laver Cup – turnieju wymyślonego kilka lat temu właśnie przez Federera jako mecz Europa – reszta świata. Jeśli ktoś pomyślał, że będzie to mecz pół-serio, to bardzo się pomylił. Zacięta gra trwała do ostatniej piłki. Mistrzowie przegrali, chociaż byli o jedną piłkę od sukcesu.

41-letni Roger Federer powrócił na kort na ten jeden specjalny wieczór. Przerwa była długa, bo od ubiegłorocznego Wimbledonu. Wówczas tuż po ćwierćfinałowej porażce z Hubertem Hurkaczem taka myśl na pewno pojawiła się głowach kibiców, tym bardziej że w ostatnim z trzech przegranych setów ośmiokrotny zwycięzca tego turnieju nie zdołał ugrać nawet gema. Zdrowie odmówiło posłuszeństwa. Operacje, długotrwała rehabilitacja zakończyły się powodzeniem, nie na tyle jednak, żeby rywalizować w tourze z realnymi szansami na sięganie po najwyższe cele.

Nie mógł wybrać lepszych okoliczności na powiedzenie do widzenia. Laver Cup to zawody, w których nie zdobywa się punktów do rankingu, ale do Londynu przyjeżdżają najlepsi z najlepszych. Od samej lektury listy obecności może zakręcić się w głowie. Rod Laver na trybunach, Bjoern Borg i John McEnroe jako kapitanowej reprezentacji, na korcie najwięksi z największych – oprócz Nadala Novak Djoković, Andy Murray, ale także młodsi i dużo młodsi tenisiści, którzy marzą o zbliżeniu się do ich rekordów. Oczywiście obecna była rodzina, której znaczenie zawsze podkreślał odchodzący mistrz.

Mnie najbardziej poruszyła scena, gdy emocji nie mógł opanować równie pomnikowy co bohater wieczoru Rafa Nadal. Pewnie nie tylko dlatego, że żegnał w dotychczasowej roli przyjaciela. Przecież Hiszpan od jakiegoś czasu daje do zrozumienia, że organizm coraz częściej przypomina mu o metryce.

Podczas tego wieczoru usłyszeliśmy mnóstwo pięknych słów na temat Rogera Federera. Tego oczekujemy podczas takich uroczystości, ale rzadko jest tak, że można się w pełni z nimi utożsamiać. Tym razem tak było.

Federer nie zniknie z tenisowego świata. W Londynie podkreślał, że jego miłość do tenisa nie wygasła. Można się więc spodziewać wielu wydarzeń z jego udziałem. Na pewno meczów pokazowych, ale pewnie też innych działań zachęcających do uprawiania tego pięknego sportu.

W nocy z piątku na sobotę zakończył się ostatecznie długi i bardzo bogaty rozdział historii światowego tenisa. Teraz historię będą pisać inni, pojawią się nowi mistrzowie, ale drugiego Rogera Federera na pewno będzie.