Smutny powrót na stadiony

Zabierałem się do pisania o powrocie ekstraklasy na polskie stadiony, a tu dopadła nas wieść o śmierci Jerzego Pilcha. Wielkiego kibica Cracovii i piłki nożnej w ogóle. Gdy mówił albo pisał o futbolu, to czuło się, że rozumie jego istotę znacznie lepiej niż ci, którzy zawodowo się nim zajmują.

Obojętnie, czy chodziło o podwórkowe boje, czy o mistrzostwo świata. Do tego robił to w niepowtarzalnym stylu. Bardzo bym chciał wysłuchać tego, co miałby do powiedzenia na temat polskiej piłki w czasach pandemii, ale to już niemożliwe.

Wyborcza.pl przypomniała starą rozmowę Rafała Steca z pisarzem, w której dziennikarz przytacza odważną wypowiedź niegdysiejszego menedżera Liverpoolu Billa Shankly’ego: „Niektórzy sądzą, że futbol to sprawa życia i śmierci. Zapewniam was, że to coś znacznie poważniejszego”. Jerzy Pilch z przekonaniem zgodził się z tą myślą.

To mnie ośmiela do napisania następnych kilkunastu zdań o kopaniu piłki na polskich stadionach, na razie bez kibiców, ale wkrótce także z nimi na trybunach.

Skrupulatni kronikarze policzyli, że liga wraca po 82 dniach. To wydarzenie samo w sobie, bo w Europie poza Niemcami nie ma zbyt wielu śmiałków. Głód sportu na żywo jest tak wielki, że nawet nasze rozgrywki stały się atrakcyjne dla telewizji kilkunastu europejskich krajów.

Wkrótce staną się atrakcyjne również dla kibiców, którzy wolą siedzieć na stadionie, niż patrzeć w ekran TV. Bo oto wszędobylski premier Mateusz Morawiecki zarządził konferencję prasową na tle Stadionu Narodowego. Wraz z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem, zwanym ostatnio ministrem futbolu, i w towarzystwie minister sportu Danuty Dmowskiej-Andrzejuk ogłosili, że powrót ligi to betka. Od 19 czerwca na trybuny zostaną wpuszczeni kibice. Boniek chciał, żeby zajmowali 20 proc. krzesełek, a Morawiecki dorzucił jeszcze 5 proc. Jak zwykle rozgrzał się swoją mową i ogłosił, że jest przekonany, iż poziom naszej ligi będzie nieustannie rósł.

Słowem kluczem konferencji był „protokół”, który jest gruby i bardzo szczegółowy. Stosowanie zapisów protokołu pozwoli na bezpieczne wprowadzenie ludzi na stadiony. Trochę się obawiam tej europejskiej pionierskości w odmrażaniu sportu i męczy mnie podejrzenie, że skłonność do brawury została wyzwolona bliskimi, tak czy owak, wyborami prezydenckimi. Ale pewnie się mylę. Zbigniew Boniek przekonuje, że wszystko zostało bardzo dokładnie przeanalizowane przez zespoły ekspertów. I oby tak było.