Prezes mówi: Brzęczek

Zbigniew Boniek nie kazał nam długo czekać.

Pośmiał się pewnie w duchu z przeróżnych podpowiedzi udzielanych chętnie przez mniejszych i większych fachowców. Zazwyczaj padały zagraniczne nazwiska, najczęściej włoskie i ostatnio chorwackie. Sam patrzyłem na zagranicę i próbowałem odczytać takie preferencje z ruchu ust szefa PZPN.

Upłynęło zaledwie kilkanaście dni od oklasków na pożegnalnej konferencji Adama Nawałki, a tu prezes ogłasza, że nowym trenerem reprezentacji będzie Jerzy Brzęczek. Gdybym miał ułożyć listę dziesięciu polskich kandydatów na ten stołek, to wątpię, żeby Brzęczek się na niej znalazł. Ledwie przecież zacząłem myśleć o nim jako kimś, kto nieźle sobie radzi w płockiej Wiśle. Od takiej myśli do reprezentacji zazwyczaj droga jest dość długa. Okazało się, że za wolno myślę, a na pewno wolniej niż Zbigniew Boniek.

Boniek na wspomnianej konferencji tłumaczył, że przy wyborze będzie się kierował tym i owym, a także intuicją. Brzęczek w którymś z wywiadów też stwierdził, że intuicja kilka razy w sportowym życiu popchnęła go we właściwym kierunku. No to jeśli spotkało się dwóch facetów z intuicją, to pewnie jesteśmy skazani na sukces.

Za odwagę bardziej podziwiam prezesa niż trenera. Kto na miejscu tego drugiego by odmówił? Chłop ma dopiero 47 lat i szmat zawodowego życia przed sobą. Jeśli się uda, już wkrótce będzie latał helikopterami i nakłaniał do picia piwa. Jeśli nie, wróci do pracy klubowej. Z reprezentacyjnym rozdziałem jego CV będzie tak czy owak bogatsze. Natomiast prezes w razie niepowodzenia ryzykuje falę krytyki i w konsekwencji znacznie pogorszoną ocenę jego rządów, które przecież za jakiś czas się skończą. Z tego punktu widzenia postawienie na zagraniczne znane nazwisko byłoby dużo bezpieczniejsze.

Nowy trener Polski musi się wziąć natychmiast do pracy. We wrześniu trzeba zagrać z Włochami i Portugalią w Lidze Narodów. Jeśli poszłoby źle (a może tak być), atmosfera się zagęści. Czytam, że Brzęczek to urodzony przywódca, kapitan każdej czy prawie każdej drużyny, w której występował. Przyda się ten talent przy układaniu sobie stosunków w szatni. Spotka tam zupełnie innych ludzi niż w Płocku czy Gdańsku, którzy niekoniecznie uznają od razu jego autorytet.

Jerzy Brzęczek jest, jak powszechnie wiadomo, wujkiem Jakuba Błaszczykowskiego. Z tego powodu młodszym kibicom był chyba bardziej znany niż jako piłkarz i trener. Czy paradoksalnie Brzęczek będzie tym, który przestanie wysyłać powołania do swego siostrzeńca?