Dramat w Tour de Pologne

Dopiero późnym wieczorem w środę lekarze przekazali pierwsze, chociaż częściowo, pozytywne wieści. Fabio Jakobsen, najciężej poszkodowany w kraksie na ostatnich metrach pierwszego etapu Tour de Pologne jest chyba w lepszym stanie niż można było sądzić wcześniej. Oby.
Jakobsen i Dylan Groenewegen (obaj Holendrzy, ale z różnych ekip) z ogromną szybkością walczyli o zwycięstwo na finiszu w Katowicach. Groenewegen zepchnął wyprzedzającego go rywala na barierki ochronne. Doszło do karambolu, w którym ucierpiało jeszcze kilku innych zawodników i sędzia.
Chyba nie tylko ja pomyślałem wtedy jedno: żeby nie powtórzyła się ubiegłoroczna tragedia. Wówczas podczas jednego z etapów 23 – letni Belg Bjorg Lambrecht zjechał z trasy i uderzył w betonowy przepust. Nie było szans na ratunek. Wczoraj w „Przeglądzie Sportowym” przeczytałem poruszający wywiad z ojcem Bjorga. On i rodzina nie mogą się pogodzić ze stratą. Utracili wiarę w Boga.
A zapowiadało się tak pięknie. Po okresie lockdownu 77 TdP jest wyścigiem otwierającym międzynarodowy sezon. Wszyscy mieli już dość powtórek z poprzednich sezonów. Głód kolarstwa wśród zawodników i kibiców był wielki. Wielka była też nerwowość na pierwszym etapie. Mówili o tym sami kolarze. Pewnie stąd wzięło się kilka wcześniejszych upadków. Dyrektor touru – Czesław Lang tłumaczy to również długą przerwą w startach i brakiem „objeżdżenia” w warunkach ostrej konkurencji. Pewnie tak, ale nie tłumaczy to wszystkiego.
Z wielu komentarzy, w tym samego Langa, wynika, że wina Dylana Groenwegena, jest bezsporna. Pewnie tak, choć warto poczekać na dokładniejszą analizę dokonaną po opadnięciu wielkich emocji. Już teraz można jednak zapytać czy sensowne jest lokowanie mety na prostym odcinku nieco z górki po to, by kolarze rozwijali rekordowe szybkości. Nawet ponad 80 km na godzinę. Czesław Lang jest świetnym i bardzo doświadczonym organizatorem, a kiedyś doskonałym zawodnikiem. Może jednak powinien przewidzieć, że to trochę za dużo i za bardzo niebezpiecznie. Obaj Holendrzy to świetni sprinterzy, którzy niczego się nie przestraszą w drodze po zwycięstwo. Efekt jest taki, że domniemany sprawca, nawet gdyby mógł, nie pojedzie dalej z powodu dyskwalifikacji. Na niej zresztą może się nie skończyć. Sędziowie ogłosili etapowym triumfatorem Fabio Jakobsena. Oby dowiedział się o tym. Choć wówczas zapewne dowie się także, że czeka go długa przerwa w startach. I to jest wersja optymistyczna.