Polskie zmartwienie, włoski dramat

Kadra Adama Nawałki nie poradziła sobie ze zmarzniętymi Meksykanami. Polska przegrała w Gdańsku 0:1.

Zmartwienie? Tak, ale co to za zmartwienie w porównaniu z tym, co spotkało Włochów. Nie poradzili sobie ze Szwedami w barażach i nie zobaczą Rosji podczas futbolowych mistrzostw świata. Płacze Gianluigi Buffon, płaczą jego koledzy.

My popsioczymy trochę na naszą reprezentację B (z nielicznymi wyjątkami) i będziemy się szykowali na losowanie grup. Włosi będą przeżywać, że od 60 lat po raz pierwszy okazali się za słabi, żeby pokazać się na tej imprezie. Okazuje się, że w sporcie może nie wszystko, ale jednak dużo może się zdarzyć. Brawo, Szwedzi!

Wróćmy do Polaków. Trochę lodu na rozgrzane od oczekiwań głowy kibiców na pewno się przyda. Sparring sparringiem, rezerwy rezerwami, ale teoretycznie szósta drużyna świata nie powinna pokazywać tak smętnych obrazków. Można doszukiwać się trochę lepszych zagrań, niezłych pomysłów, ale ogólnie było po prostu cienko.

Ma rację Zbigniew Boniek, że nie robi tragedii z porażki. Wbrew pozorom teraz może się trochę łatwiej pracować drużynie, ale też działaczom PZPN. Nie trzeba będzie się mierzyć z rolą faworytów bardzo sztucznie przydzieloną Polakom przez kibiców.

Oczywiście, wszystko się może zdarzyć. Z wysokości trybun patrzyli na boiskowe wydarzenia ci, którym się udało. Prezes Boniek zaprosił trenera Antoniego Piechniczka i kolegów, z którymi zdobył medal na Mundialu w 1982 roku. Czy powtórzenie tego wyniku jest możliwe? A kto postawiłby na Szwecję w potyczce z Włochami?