Wstyd w Kopenhadze

Piąte piłkarskie mocarstwo świata okazało się bezbronne w starciu z Duńczykami. Polska przegrała z Danią 0:4 w eliminacjach do mistrzostw świata. Mam nadzieję, że raz na zawsze przestaniemy się podniecać rankingiem FIFA.

Nasza reprezentacja od Roberta Lewandowskiego do Łukasza Fabiańskiego nie miała nic do powiedzenia. Dawno już nie było powodów do używania takich słów. W stosunku do ekipy Adama Nawałki chyba nigdy. Teraz niestety jest to uzasadnione.

Właściwie tylko dwóch ludzi osiągnęło zamierzony cel na kopenhaskim stadionie. Michał Pazdan i Maciej Makuszewski. Ten pierwszy – bo nie zobaczył czerwonej kartki w swoim trzecim kolejnym meczu, a ten drugi – bo w ogóle wszedł na boisko jako reprezentant kraju.

Muszę powściągać w sobie ochotę do przyłożenia reprezentacji. Tym bardziej że moja „flustracja”, jak odkrywczo określa mój stan jeden z telewizyjnych komentatorów, narasta w tym tygodniu z dnia na dzień. Najpierw siatkarze nie zachowali się lepiej od piłkarzy, a następnie koszykarze nie uporali się z przeciwnikami. W obu przypadkach ze Słoweńcami i w obu przypadkach na mistrzostwach Europy.

Nasi piłkarze mają trochę szczęścia. Nie muszą czekać miesiącami na pokazanie, że mieliśmy do czynienia tylko z incydentem. W poniedziałek grają w Warszawie z Kazachstanem i jeśli wkopią Kazachom kilka mniej czy bardziej efektownych goli, to ciągle będziemy bardzo blisko wyjazdu na finału do Rosji.

Duńczycy mieli pomysł na grę i świetnych wykonawców. Nie pierwszy raz w historii meczów z Polakami. W 1948 r. w tej samej Kopenhadze było nawet 8:0. Wówczas przez pierwsze pół godziny jedyny raz reprezentował Polskę Kazimierz Górski.