Majka o mało co

Ci, którym wydawało się, że końcowy sukces Rafała Majki w 74. Tour de Pologne jest raczej przesądzony, pomylili się. O dwie sekundy.

Gdyby się pomylili o cztery, Polak byłby jeszcze niżej. To dużo mówi o tym, jak ciasno było w peletonie do samego końca. Pierwszym z prawie równych okazał się Belg Dylan Teuns z BMC Racing.

Po Tour de France zakończonym przedwcześnie ciężkim upadkiem nasz mistrz miał się odbudować w najstarszym polskim wyścigu, w którym był już przecież najlepszy kilka lat emu. Kolega z Bora Hansgrohe, mistrz świata Peter Sagan, ogłosił, że on sam i zespół jedzie dla Majki. I tak faktycznie było. Chociaż się nie udało, uśmiech na twarzy Polaka znów się pojawił. To oznacza, że można się spodziewać dobrych wieści z Vuelta Espana, w którym kilka lat temu był już przecież trzeci.

Ten rok jest pierwszym, w którym w największych wieloetapowych imprezach to nasz zawodnik ma być szefem ekipy na szosie. To samo w sobie jest dużym osiągnięciem. Na taki status ciągle czeka przecież Michał Kwiatkowski w Sky. Majka musi wykorzystać decyzje swoich dyrektorów, żeby w następnych latach znów bić się o najwyższe cele. Dzisiaj ma prawie 28 lat, czyli wszedł w najlepszy dla kolarza wiek.

Majka o mało co by zwyciężył, natomiast z całą pewność kolejny już raz wygranym może się czuć główny dyrektor TdP Czesław Lang. Jest jeszcze wybitniejszym organizatorem i biznesmenem niż kolarzem. Przed laty przejął podupadłą firmę z niezłą historią i rok po roku zaczął dopisywać do niej coraz ciekawsze nowe rozdziały. Z iloma politykami wszystkich opcji musiał się układać, ilu prezesów TVP przekonywać do swoich pomysłów, ilu sponsorów nakłonić do czynnego uczestnictwa? A jednak na końcu Lang może się zawsze szeroko uśmiechnąć. Tak było i tym razem w Bukowinie Tatrzańskiej.