Bodnar – sekunda – Kwiatkowski

Najpierw, prawie ćwierć wieku temu, był Zenon Jaskuła, w ostatnich latach trzy razy Rafał Majka, a teraz Maciej Bodnar. To on wygrał jazdę na czas Tour de France. Do tego tylko o sekundę wolniej od niego przejechał 22,5 km Michał Kwiatkowski. Dwóch Polaków na podium. Tego jeszcze nie było.

Maciej Bodnar miał się ograniczyć do roli oddanego pomocnika Petera Sagana i Rafała Majki, liderów Bora–Hansgrohe. Obaj od dawna oglądają tour w telewizji. Pierwszy po kontrowersyjnej dyskwalifikacji, a drugi rozbity w upadku. Bodnar mógł się wybić na lidera samego sobie. Czasówka idealnie się do tego nadaje. Już wcześniej Polak był bohaterem heroicznej ucieczki wchłoniętym przez peleton 250 metrów przed „kreską”. W sobotę odebrał zasłużoną nagrodę za swoją ciężką pracę w wielu wyścigach.

Ma 32 lata i opinię świetnego kolarza, ale tylko przy wyjątkowych okazjach może wyjść na pierwszy plan. I tak już chyba pozostanie. Wielkie zwycięstwo w przedostatnim etapie najsłynniejszego touru, tak samo zresztą jak drugie miejsce naszego mistrza świata, Kwiatkowskiego, prowokują do zadania pytania o to, co by było, gdyby to oni byli przywódcami swoich ekip i nie musieliby słuchać, jak mają wspierać liderów.

Michał Kwiatkowski dowiózł Chrisa Froome’a ze Sky do triumfu w Paryżu (niedzielny etap jest przecież demonstracją przyjaźni peletonu, a nie ściganiem na serio). Co by było, gdyby role w zespole się odwróciły? Ze sporym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że to Polacy cieszyliby się najbardziej. Michał pokazał w tym roku, że za wcześnie każe mu się ograniczać do klasyków. Był silny i to pokazywał, ale też zachowywał się bardzo lojalnie w stosunku do tego, którego szefostwo drużyny wyznaczyło do końcowego sukcesu.

Idąc do Sky, nasz mistrz wiedział, że bycie numerem jeden nie jest wcale oczywiste. Wręcz przeciwnie, musiał się liczyć z rolą ekskluzywnego pomocnika. Wyobrażam sobie, że podjęcie się takich zadań w jego przypadku było poprzedzone odpowiednimi zachętami finansowymi w kontrakcie. Świetnie byłoby, gdyby pojawiła się szansa na obsadzenie w głównej roli.

Taką główną rolę miał w tym roku do odegrania Rafał Majka, który zdołał sobie to wywalczyć, choć w zespole uznawanym za trochę słabszy. Niestety, zanim zaczął się sprawdzać, już go na trasie nie było.

Swoją drogą uświadomiłem sobie, że powinienem promować swój blog jako ten, w którym, w przeciwieństwie do większości innych, można znaleźć dobre wiadomości. Takie na przykład jak popisy naszych kolarzy.