Wielkie ambicje i marny punkcik

Młodzieżowe Mistrzostwa Europy miały utwierdzić nas w przekonaniu, że polski futbol jest na fali.

Organizacyjnie, bo zawody odbywają się w naszym kraju i sportowo, bo młode pokolenie jest ponoć bardzo obiecujące i ma apetyt na sukces. Apetyt może i ma, ale raczej nie zostanie zaspokojony. Z młodzieżą w nazwie imprezy to zresztą lekka przesada, bo niby zawody mają w nazwie Under 21, ale w praktyce biegają po boisku głównie dość już przecież dojrzali 22-, 23-letni faceci.

Po jeden do dwóch ze Słowacją i remisie ze Szwecją szanse na awans do dalszych gier widzą tylko wybitni matematycy z bardzo optymistycznym podejściem do życia. Marny punkcik po dwóch meczach to wszystko, na co było stać Polaków. A powinno być tak pięknie. Trener Marcin Dorna miał w notesie więcej chętnych niż miejsc. Nikt więc specjalnie się nie przejął, gdy okazało się, że Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik nie dołączą do młodzieży, bo udowodnili już, że mają znacznie poważniejsze interesy w najdoroślejszej reprezentacji i swoim włoskim klubie. Trener miał też komfort przygotowań i pewność dopingu rodaków w Lublinie i Kielcach.

Ale coś poszło nie tak. Po batach ze Słowacją głos zabrał rezerwowy Krystian Bielik (do tego najmłodszy w ekipie), który poddał głębokiej analizie myśl trenerską i postawę swych trochę starszych kolegów. W dyplomację się nie bawił. Gdy usłyszałem tę wartką wypowiedź, pomyślałem sobie, że Dorna nie powinien tego kandydata na kandydata na mistrza wpuszczać na boisko i następnie udowodnić, że dokonuje właściwych wyborów. Bielik faktycznie nie wszedł na plac, ale z tym drugim było już gorzej.

Bardzo bym nie chciał przyznawać racji młokosowi, ale może trzeba będzie. Zaczekam jeszcze do ostatniego meczu w grupie z Anglikami.

Boiska, na których rozgrywane są zawody, są także placami targowymi, na których młodzi, ale już dorośli zawodnicy starają się pokazać w Europie. Nie wszyscy biegają na co dzień w koszulkach Realu Madryt jak Marco Asensio i Bayernu jak Renato Sanches. Czy szansa na życiowe kontrakty nie spętała czasem nóg kilku naszym chłopakom?

Tak czy owak wygląda na to, że trzeba się będzie zadowolić sukcesem organizacyjnym.