Cała Barcelona

To nie był dobry dzień dla Realu. Barcelona przyjechała na chwilę do Madrytu (nawet bez noclegu) i najdobitniej pokazała, kto rządzi w hiszpańskim futbolu. Zwycięstwo na Bernabeu cztery do zera to spory kataklizm dla wszystkich tych, którzy trzymają z Madrytem.

Mecze rozgrywane po wszystkim tym, co stało się ponad tydzień temu w Paryżu, są inne niż dotychczas. Świat ma duży problem i to czuje się też na boiskach. Trzy tysiące policjantów i ochroniarzy pilnowało, żeby kibice i piłkarze nie musieli drżeć o swoje bezpieczeństwo.

Mecze hiszpańskich potęg są wydarzeniem światowym. Podczas transmisji oglądaliśmy obrazki z Miami i Szanghaju. Z Polski też można by pokazać tłumy kibiców przed telewizorami, np. w pubach. Sam tak oglądałem. Przy stole mniej więcej dwudziestu facetów przebranych za fanów obu drużyn pociągało piwko. W totku nawet największy zwolennik Katalończyków nie przewidział takiego pogromu Realu. Cztery do dwóch to był typ największego optymisty.

Pozbawienie złudzeń madrytczyków dokonane zostało metodycznie. Przez długie sekundy Barcelona klepała futbolówkę pozornie bez sensu i jakby tylko dla poprawiania statystyki utrzymywania się przy piłce, a potem nagle taki na przykład Neymar czy Iniesta albo Suarez jednym lub dwoma podaniami uruchamiali kolegów lub siebie i… padały kolejne gole. Cała Barcelona. Ozdrowieniec Messi wszedł na boisko dopiero po godzinie, gdy losy meczu były już praktycznie przesądzone.

Takiego nagromadzenia sław na zielonym placu z dwoma bramkami nie spotka się w żadnej innej lidze świata. W sobotę świeciły jednak tylko gwiazdy barcelońskie. Czarował Neymar, cudów dokonywał Iniesta, dwa gole wbił Suarez. Można by wymieniać znacznie dłużej, choćby bramkarza Claudio Bravo.

Podobno nie ma chemii między Cristiano Ronaldo a trenerem Benitezem, ale nie uwierzę, żeby w takim klasyku piłkarz specjalnie odpuszczał. Wybieram wersję z gorszą formą i nie dziwię się głośnym spekulacjom związanym z transferem Roberta Lewandowskiego. Moim zdaniem to jest w tej chwili trochę science fiction, ale nie ulega wątpliwości, że Polak bardzo by się przydał w Królewskich.

Ci, którzy nastawiali się na wielkie emocje, przeżyli zawód z powodu niedyspozycji Realu. Nie martwię się tym specjalnie, bo od dłuższego czasu jestem po stronie Katalończyków.