Sporo szczęścia i Lewandowski

Szczęścia było naprawdę sporo, którego nie wystarczyłoby jednak do zwycięstwa, gdyby nie Robert Lewandowski. To on przesądził, że mamy całkiem niezły humor po cztery do dwóch w meczu z Islandią.

Zainteresowanie polską piłkarską reprezentacją jest duże, może nawet nienaturalnie duże. Sam trener Adam Nawałka studzi nieco nastroje. Awans do EURO 2016 to przecież jeszcze nie medal, a gra z Islandią była towarzyska.

Polacy utrudnili sobie zadanie od samego początku, bo stracili gola już w trzeciej minucie. Kilka minut później zszedł do szatni kulejący Kuba Błaszczykowski. Coraz bardziej boję się o to, czy kontuzje pozwolą mu jeszcze grać jak dawniej.

Niełatwo ocenić piątkowy mecz. Niewiele brakowało, a w pierwszej połowie Islandia prowadziłaby dwa, a nawet trzy do zera. Polska obrona nie nadążała za Islandczykami o nazwiskach będących utrapieniem dla sprawozdawców.

Z drugiej strony istotne jest to, że nasi reprezentanci nie tracą, jak do niedawna, wiary w zwycięstwo, nawet wtedy, gdy muszą gonić wynik. To jest oznaka zaufania do swoich możliwości. I dlatego w drugiej połowie zaczęło się udawać.

Z indywidualnymi ocenami mam duży kłopot. Kiedy już mi się wydawało, że przyczepię się do Kamila Grosickiego, ten trafił na jeden do jednego i kilka razy sensownie przebiegł się po skrzydle. To samo można powiedzieć o Piotrze Zielińskim, kreowanym na przyszłego króla środka pola. On też po wielu bezbarwnych minutach nagle kilka razy błysnął. Nawet Łukasz Szukała, który kilka razy ciężko zawinił, miał kilka zagrań rehabilitujących. Cieszy, że zastępujący Błaszczykowskiego Maciej Rybus jeszcze raz udowodnił, że można na niego stawiać. Jak tak dalej pójdzie, na EURO pojedzie nastolatek Bartosz Kapustka. Pewności siebie mu nie brakuje, a do tego po jego kopnięciach piłka wpada do bramki.

No i Robert Lewandowski. Dwa gole to jedno. Nie jest to tej jesieni wielka sensacja. Ważniejsza jest profesorska postawa. Czuje się jego klasę prawie przy każdym ruchu. A gdy jeszcze dostaje się podanie jak marzenie od Grzegorza Krychowiaka, to bramkarzowi przeciwników nie pozostaje nic innego, tylko patrzeć, jak piłka przelatuje obok.

Po meczu Adam Nawałka mówił, że wszystko jest przemyślane i Polska będzie świetnie przygotowana do mistrzostw we Francji. Gdyby nie te dziury w obronie, już bym uwierzył.