Mniej źle przebadanych

Podobno w niektórych dyscyplinach  nie ma sportowców wolnych od dopingu. Są tylko źle przebadani. Najwyraźniej jakość badań ostatnio się poprawia, bo na kilka tygodni przed lekkoatletycznymi mistrzostwami świata w Moskwie liczba faworytów w niektórych konkurencjach trochę się skurczyła. Na starcie setki nie zobaczymy np. Tysona Gaya i Asafy Powella. A podobno nie jest to ostatnie słowo laboratoriów ścigających dopingowy proceder.Dzisiaj jest tak, że sprawozdawcy powinni zacząć używać takiej dajmy na to formułki: na mecie biegu na 400 metrów pierwszy ten i ten, ale kto będzie prawdziwym zwycięzcą powiemy państwu  za kilka lat. Dla kibica to naprawdę podniecająca perspektywa. Niektórzy nie dożyją. Nasi czterystumetrowcy skończyli na drugim miejscu sztafetowy bieg podczas mistrzostw świata w 1999 roku w Sevilli. Byli wicemistrzami świata przez wiele lat. Po czym bodaj w 2009 roku okazało się, że Tomasz Czubak, Robert Maćkowiak, Jacek Bocian i Piotr Haczek to jednak mistrzowie świata, bo szybsi od nich Amerykanie ścigali się a koksie. Jak potoczyłaby się kariera Polaków i ich trenera Józefa Lisowskiego, gdyby na ostateczne ogłoszenie wyników nie trzeba było czekać tak długo?

Paweł Wilkowicz opisał w „Rzeczpospolitej” przypadek Kelli White najszybszej na sto i dwieście metrów podczas światowych mistrzostw  2003 roku. Odebrane jej tytuły dostały wówczas drugie na mecie. Obie po jakimś czasie też wpadły. Mam nadzieję, że nie o tym przypadku myślał nasz mistrz olimpijski Tomasz Majewski, gdy bardzo wstrzemięźliwie komentował w telewizji ostatnie sensacje. A już na pewno nie było w jego głosie oburzenia. Majewski sam od niedawna jest mistrzem Europy z 2010 roku. Pamiętam, że  słuchając transmisji przeżywałem wówczas jego centymetrową porażkę. Niepotrzebnie. Trzeba było od początku wierzyć, że zwycięski Białorusin Michniewicz prędzej czy później wpadnie.