Agnieszka na trawie
Skończyło się EURO, zaczęły się sukcesy. Włączam telewizor, a tu polscy siatkarze rozbijają kolejny raz w tym roku Brazylijczyków. Co prawda w tie-breaku, czyli piątym secie, ale to oznacza, że nieosiągalni do tej pory przeciwnicy wylatują do Rio po dwóch meczach grupowych finałów ligi światowej. A siatkarze to dzisiaj małe piwo przy wyczynie Agnieszki Radwańskiej. Już półfinał w Wimbledonie należało świętować, bo przecież to jej pierwszy raz. No ale dzisiaj trzeba już było koniecznie wznieść toast. Prawdę mówiąc przez chwilę miałem ochotę poczekać do finału i dopiero wtedy naskrobać laurkę Radwańskiej. No ale ogarnęły mnie wątpliwości. Co będzie, jeżeli w finale Serena Williams zmiecie z kortu naszą Isię (historia zna takie przypadki) ? Śpiewałbym pewnie: Agnieszka nic się nie stało. Tyle że bez wielkiego przekonania.
Tymczasem tak czy owak jest co świętować. Agnieszka Radwańska doczekała się wielkoszlemowego półfinału, finału i niech doczeka się w sobotę całej stawki. Wreszcie przestaniemy wracać do Jadzi Jędrzejowskiej i jej finału sprzed 75 lat ! Odwoływanie się do tak zamierzchłej historii pokazywało słabość tenisowego sportu w Polsce na przestrzeni dziejów. No i było nudne. Teraz zrozumiałe będzie tylko wtedy, gdy zrobi to Bohdan Tomaszewski, który oglądał pewnie na żywo Jędrzejowską. Dziś jako komentator(!) relacjonował nam wimbledoński półfinał, w którym atuty Agnieszki zdecydowanie przewyższały wszystko to, co zdołała pokazać Angelique Kerber. A przecież ta prawie Polka wysłała do domu światową jedynkę -Marię Szarapową.
Agnieszka, Samanta, Karolina, Andżelika, Sabina. Tak, tak polskie dziewczyny rządzą dzisiaj kobiecym tenisem, a raczej mogłyby, gdyby wszystkie miały polskie paszporty. Agnieszka Radwańska przed londyńskim turniejem trzecia, Samantha Stosur – piąta. Caroline Wozniacki – siódma, Angelique Kerber – ósma i Sabine Lisicki – piętnasta na świecie. Nawet gdyby pominąć Australijkę Stosur, która zdaje się związki z Polską ma ograniczone albo żadne, to i tak nieźle to wygląda, ściślej mówiąc, wyglądałoby, bo Karolina, Andżelika i Sabina biegają po kortach dla Niemiec i Danii. Agnieszka też uczyła się tenisa w Niemczech. Na szczęście jest Polką także formalnie. Dlatego moja radość jest niczym niezmącona. No i Radwańska z całej tej polskojęzycznej grupy jest najlepsza. Od poniedziałku będzie co najmniej druga. Aż nie chce się wierzyć, że tylko jedno zwycięstwo i nikt nie będzie przed nią w klasyfikacji WTA.
Jak dzisiaj wyglądają wszyscy specjaliści, którzy do niedawna widzieli Polkę co najwyżej w okolicach dziesiątki i nie wyżej niż w ćwierćfinałach wielkich turniejów? Sam ,przyznam, miałem potężne chwile zwątpienia. Nie miałem zresztą do krakowianki pretensji. Z tych ćwierćfinałów też się cieszyłem, bo do tej pory nie było nawet tego. Emocje związane z bieganiem po korcie Fibaka też już przecież dawno osłabły. Wojciech Fibak staje się zresztą Jadzią Jędrzejowską męskiego tenisa, chyba że Jerzy Janowicz zacznie pisać nową historię.
Agnieszce Radwańskiej nikt miejsca w historii nie zabierze. Może tylko zapisywać kolejne karty. Byłoby pięknie, gdyby stało się to już w sobotę na trawie w Wimbledonie.