Rzut błotem

Nasi lekkoatletyczni mistrzowie od rzucania i pchania ciężkimi przedmiotami musieli pojechać aż do Kalifornii, żeby się poobrzucać błotem.

Podobno z powodu alkoholu (nie wiadomo, czy wypitego czy tylko posiadanego) grupa zawodników z Wojciechem Nowickim, Konradem Bukowieckim i tyczkarzem Piotrem Liskiem została zmuszona do wyprowadzenia się z Chula Vista, gdzie spała i trenowała. Ale nie wszyscy, bo Anita Włodarczyk, największa nasza mistrzyni, szybko wykaligrafowała oświadczenie, w którym się odcina od kolegów i informuje, że jej sankcje nie dotknęły.

Początkowo miałem nadzieję, że nadgorliwi Amerykanie odkryli kilka butelek piwa w lodówce i zrobili aferę. A jednak nie. Z czasem alkohol przestaje mieć w tej sprawie jakiekolwiek znaczenie. Chodzi o wielki konflikt w naszym Wunderteamie. Okazuje się, że ani nie Wunder, ani team.

A było już tak pięknie. Cieszyłem się na blogu całkiem niedawno z sakiewki pełnej medali zebranych przez naszą ekipę na belgradzkich mistrzostwach Europy pod dachem. Co prawda z powodu tego dachu nie było tam młociarzy, ale z nimi byłoby jeszcze lepiej. Wydawało się, że nastają czasy szczęśliwości powszechnej w Polskim Związku Lekkiej Atletyki. Tylko się wydawało.

Najsilniejsi, dosłownie i w przenośni, nasi zawodnicy, a także ich opiekunowie, są w potężnym konflikcie, który nie pozwala im np. na trenowanie w jednym czasie i miejscu. Czy wyglądało to tak, że Anita Włodarczyk i jej trener Krzysztof Kaliszewski wykorzystali alkoholowy pretekst (regularnego pijaństwa nikt nie zarzuca) do pozbycia się z obiektu kolegów reprezentacji? Wolałbym, żeby tak nie było.

Ale machina ruszyła w zupełnie niespodziewanym dla Włodarczyk i Kaliszewskiego kierunku. To oni z prawdziwych czy domniemanych oskarżycieli stali się obiektami krytyki. Śmieszny jest zarzut, że mają trudne charaktery. A kto w tej grupie ma łatwy? Anita jest niekoleżeńska, a jej trener skonfliktowany z trenerką Wojciecha Nowickiego. Kaliszewski od niedawna (również w Chula Vista) trenuje też zdolnego Katarczyka. Nie podoba się to w PZLA.

Nie wytrzymał też Robert Skolimowski, ojciec Kamili. Jej rękawiczkę zakłada Anita na wszystkich ważnych rzutniach. Startuje i bije rekordy na memoriale Skolimowskiej, a mimo to Skolimowski w oględnych, ale czytelnych słowach mówi, że nawet na tych zawodach starają się nie spotykać twarzą w twarz.

Dawno nie mieliśmy tak wielkiej mistrzyni w światowej lekkiej atletyce. Przyszedł czas, żeby skruszyć pomnik, który zbudowała swoim osiągnięciami? Skąd my to znamy…

Tomasz Majewski, świeżo upieczony wysoki związkowy działacz, przekonuje, że rodzinna wojenka nie będzie miała wpływu na wyniki, a przecież to one liczą się przede wszystkim. Czy nie jest nadmiernym optymistą?