Teraz czas Nowickiego?

Ciężkie ciosy ugodziły polskiego kibica. Jestem przekonany, że za kilka lat na wspomnienie Rio częściej będzie wracał do mnie obraz męczarni Pawła Fajdka niż większość zdobytych medali.

Anita Włodarczyk bezbłędnie dała radę z rolą stuprocentowego faworyta. Paweł Fajdek rzucał swoim młotem jak sparaliżowany. Po wielkiej porażce nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Wcale mu się nie dziwię. Czy w ogóle będzie można sensownie wytłumaczyć to, co stało się na rzutni?

Przeżywając żałobę po rzutach Fajdka, ledwie zauważyliśmy, że inny Polak wygrał eliminacje. A to bardzo niesprawiedliwe. Dalekie machnięcie młotem Wojciecha Nowickiego nie jest przecież przypadkowe, bo jest brązowym medalistą mistrzostw świata. Byłby niezły numer, gdyby się okazało, że mistrz olimpijski nazywa się Nowicki. Nie oszukujmy się, dla Fajdka byłaby to słaba pociecha, ale już dla polskiego kibica – tak. A na dokładkę poprosiłbym jeszcze Marię Andrejczyk o podobny rzut oszczepem jak w eliminacjach. Najwyższy czas na jakąś dużą przyjemną niespodziankę. Dotychczas los w Rio był przecież mało przychylny.

Ciosem było też zakończenie olimpijskiej przygody siatkarzy. Jak zwykle w ćwierćfinale. Przegrać po walce z Amerykanami to nie wstyd. Gorzej, że Polacy byli najzwyczajniej w świecie słabsi. Wyraźnie przesadzili ze swoimi wcześniejszymi deklaracjami w sprawie złota igrzysk.

Za to piłkarze ręczni – zupełnie odwrotnie niż siatkarze – zaczęli źle i gdy już się wydawało, że trzeba będzie wracać do kraju, są przekonująco lepsi od Chorwacji. Jest więc półfinał i podium o krok. Podczas grupowych potyczek momentami miałem wrażenie, że trener Tałant Dujszebajew nie bardzo wie, co ma począć ze spętanymi nogami swoich zawodników.

No i teraz chwaleni siatkarze są już poza turniejem, a szczypiorniści planują następne mecze. Oby Piotr Wyszomirski bronił w dalszym ciągu jak natchniony, oby Karol Bielecki równie skutecznie nękał swoimi bombami przeciwników. Wtedy wszystko będzie możliwe.

Tak więc ciosy ciosami, ale można jeszcze liczyć, że na siedmiu skromniutkich medalach się nie skończy.