Legia mistrzem i co dalej?

Angielski przypadek Leicester nie powtórzył się nad Wisłą. Legia mistrzem Polski.

Zasłużenie, choć nie bez przeróżnych zacięć, które podnosiły ciśnienie kibicom i szefom klubu. Ryzykowali pieniądze i autorytet w stulecie Legii. Trzeba było czekać do ostatniej kolejki na ostateczne futbolowe rozstrzygnięcia. Udało się, choć szczęście jest połowiczne, bo przecież prawdziwy cel to wciśnięcie się do Ligi Mistrzów.

Dzisiaj może triumfować trener Stanisław Czerczesow. Pod jego ręką piłkarze szybko nadrobili dziesięć punktów straty zostawionej w spadku przez Henninga Berga i ostatecznie to oni podnosili mistrzowski puchar przy Łazienkowskiej.

Nie przepadam za gburowatością Rosjanina, która dotyka często dziennikarzy próbujących zadawać nawet najniewinniejsze pytania. Jedno jest jednak pewne – odkąd przyszedł, gra Legii znacznie rzadziej irytowała. W rezultacie jest i Puchar Polsk, i mistrzostwo. Inna sprawa, czy teraz Czerczesow będzie potrafił przebrnąć z warszawiakami do Champions Ligue.

Organizatorzy niedzielnej fety zmilitaryzowali niedzielne uroczystości. Puchar przyjechał jakimś mocno opancerzonym autem (przepraszam za ignorancję), a następnie żołnierze kompanii honorowej na sztywnych nogach wnieśli trofeum na boisko. Taka ciekawostka. Kolejne racowisko ciekawostką już przecież nie jest. To norma. W ogóle o wyczynach kiboli mało kto wspominał, choćby o obelżywym bannerze sprzed paru dni.

Niemniejszymi sportowymi zwycięzcami rozgrywek 2015/16 są chłopaki z Piasta Gliwice. Gdy wszystko się zaczynało, mogli realnie myśleć tylko o tym, by nie dać się zepchnąć szczebel niżej. Tymczasem jeszcze w niedzielę po południu mogli marzyć o tytule. Wariant Leicester był tuż-tuż. Mam nadzieję, że wicemistrzowska drużyna nie zostanie rozdrapana przez bogatszych i pazerniejszych w naszej lidze.

Szampan należy się też Zagłębiu Lubin z trenerem Piotrem Stokowcem i Cracovii z trenerem Jackiem Zielińskim. Obaj mi zaimponowali. Stokowiec kilka lat temu potrafił namówić do składnej gry zawodników upadającej warszawskiej Polonii. Dzisiaj świetnie pracuje w Lubinie. Doprowadził beniaminka do trzeciego miejsca w kraju. Jacek Zieliński z przeciętną, wydawało się, Cracovią w dobrym stylu wylądował na czwartym miejscu. Oby obaj szkoleniowcy mogli spokojnie popracować przez dłuższy czas w tych klubach.

A przegrani? Też by się trochę uzbierało. Na pewno pogubiony Lech, na pewno przedziwna Lechia. Także w Wiśle nie dość, że muszą pogodzić się z dziewiątym miejscem, to – co gorsza – muszą przeżyć znacznie lepszą pozycję Cracovii. No i jeszcze Górnik z Zabrza i Podbeskidzie z Bielska Białej. Wiadomo, musieli powiedzieć ekstraklasie pa, pa.

Ligę, całkiem chyba niezłą, mamy z głowy na jakiś czas. Teraz Euro.