Brązowo w Falun

Nie wrócimy z pustymi rękami z Falun. Drużynowy sprint nie jest najpopularniejszą konkurencją narciarską, ale medale są takie same jak w innych biegach.

Mało tego – całkowicie się przekonałem do tego zespołowego ścigania. Jest i widowiskowe, i emocjonujące. Do tego wniosku znacznie łatwiej było mi dojść podczas oglądania Sylwii Jaśkowiec i Justyny Kowalczyk, które o mały włos nie zostały wicemistrzyniami. No ale brąz też raduje serca.

Nie tylko nas kibiców, ale przede wszystkim samych dziewczyn. Kowalczyk – wiadomo – kobieta po przejściach, a Jaśkowiec – dotychczas mogła tylko pomarzyć o medalu. Z różnych powodów wczorajszą trzecią lokatą obie bardzo dużo udowodniły – sobie i wszystkim innym.

Ten medal to kolejny stempel na certyfikacie najwyższej trenerskiej klasy Aleksandra Wieretielnego. Sylwia Jaśkowiec ciężko westchnęła na pytanie o trenera. „Ciężki charakter, dobry człowiek” – odpowiedziała. Fakty są jednak takie, że z ginącej w tłumie narciarki pod jego okiem Jaśkowiec przebiła się do pierwszego szeregu. Przynajmniej w niedzielę.

Niedzielne osiągnięcie trochę poprawiło nastroje. Przedtem było przecież znacznie gorzej. Można sobie tysiąc razy tłumaczyć, że ten sezon jest specyficzny dla Kowalczyk, ale i tak – podczas każdego biegu – oczyma duszy widzimy jej heroiczne boje z norweską koalicją i podświadomie liczymy na cud. Ten cud w sprincie klasycznym o mało się zresztą nie zdarzył.

Kamil Stoch do końca nie polubił normalnej skoczni. Ze wzajemnością. W efekcie mistrz olimpijski lądował znacznie bliżej, niż się przyzwyczailiśmy. Jest jeszcze skocznia duża i konkurs drużynowy. Paradoksalnie zawody na mniejszej skoczni pokazały, że zespołowo może mamy jakieś szanse. Ósme miejsce Jana Ziobry, niezłe skakanie Klimka Murańki skłaniają do bardzo ostrożnego, ale jednak optymizmu. Bo przecież Piotr Żyła gorzej już wystąpić nie może, a nasz mistrz na pewno nie załamie się jedną wpadką.

Na koniec bardzo dziękuję Marit Bjoergen za to, że pokazała ludzką twarz w biegu łączonym na piętnaście kilometrów. Jej porażka zwiększa atrakcyjność kobiecych biegów w Falun. Już wiadomo, że gdy się biegnie z Bjoergen, niekoniecznie trzeba marzyć co najwyżej o srebrze.