FIFA poskramia Suareza

Stadionowym gryzoniom FIFA mówi nie. A jeszcze wczoraj działacze się wahali. Dzisiaj jednak uznali, że nie ma co kręcić i dawać wiarę adwokatowi urugwajskiego gracza, który, owszem, przyznawał, że to zęby jego klienta wbiły się w ramię włoskiego obrońcy Chielliniego, ale ten podbił oko Luisowi. Cały świat widział, że gwiazda Urusów po ataku sprawdza, czy zęby nie chwieją się przypadkiem, a nie, czy oko jest na miejscu, ale co szkodzi spróbować taktyki oko za ząb, ząb za oko.

Za pogryzienie przeciwnika – do tego, jak mówią prawnicy, w warunkach recydywy – Suarez zapłaci 100 tysięcy szwajcarskich franków. To nie ma znaczenia. Piłkarz nie zagra w dziewięciu meczach reprezentacji i przez cztery miesiące będzie się musiał trzymać z daleka od wszelkich stadionów – to ma duże znaczenie. Nie tylko dla drużyny narodowej, ale dla klubowej także. W każdym razie na Mundialu już go nie ma.

Włosi nie przegrali z Urugwajem z powodu tego czynu. I nie z tego powodu pożegnali się z Mundialem. Przegrali na boisku, tak samo zresztą jak Anglicy. I to jest powód do euforii w Montevideo. A jednak podejrzewam, że tamtejsi kibice mają potężnego kaca. Ich idol jeszcze raz pokazał, że jest jak dr Jekyll i Mr Hyde, i to jest silniejsze od niego.

Przed chwilą usłyszałem wypowiedź psychologa sportu, który podejrzewa, że wbijanie kłów w ciało przeciwnika może być świadomą strategią wzbudzania u niego strachu. Dość głupie, prawda?

Dobrze, że światowa federacja tym razem stanęła na wysokości zadania i nie próbowała sprawy zbagatelizować. Boisko piłkarskie to nie klatka z lwem, w której należy się spodziewać spotkania z jego paszczą. Luis Suarez jest, a właściwie był, jedną z największych gwiazd brazylijskiego Mundialu. Jego obecność na mistrzostwach świata ma również biznesową wartość i dlatego trochę obawiałem się werdyktu.

Tak czy owak Mundial ma swój wielki skandal (a także kilka mniejszych) i niech już to wystarczy. A Urugwajowi mimo wszystko dobrze życzę.