Liga Narodów z Kazachstanu

Ciekawe, czy za kilka lat Liga Narodów będzie się kojarzyła przede wszystkim z piłką nożną. Michel Platini, europejski przywódca piłkarski (czy tylko?), dopiął swego. W stolicy Kazachstanu szefowie wszystkich krajowych federacji zgodnie podnieśli ręce. Okazuje się, że w Astanie panuje dobry klimat do osiągania jednomyślności. Kilka miesięcy wcześniej w Dubrowniku było trochę droczenia się.

Od 2018 roku skończą się wreszcie towarzyskie potyczki, czyli mecze o pietruszkę. Prawie zawsze będzie się grało o punkty i pieniądze, a nawet awans do mistrzowskich rozgrywek w Europie i na świecie. Sprawi to Liga Narodów.

Wydawało mi się, że koncern znany jako UEFA już teraz zarabia na wszelkie możliwe sposoby i chodzi tylko o to, by biznesu nie popsuć. Tymczasem można więcej. Dużo więcej. Reprezentacje będą podzielone na grupy, a punktem wyjścia ma być ranking UEFA. Gdybyśmy zaczynali już w tym roku, taka potęga jak Polska starłaby się z Armenią, Albanią i Litwą. Na efekt rywalizacji czekałbym z ostrożnym, ale jednak optymizmem, a PZPN podobno spokojnie czekałby na 20 milionów euro. Biznesowo – pomysł genialny.

Jerzy Dudek narzeka, że w nowym systemie nie będziemy mogli uczyć się w sparingach od dajmy, na to, Hiszpanów (na przykład z sześcioma golami we własnej bramce), bo już takich okazji nie będzie. Nie ma w sobie chłop wiary w potęgę ojczystego futbolu. Awans do wyższych grup nie będzie przecież zabroniony. No i zostaną jeszcze tradycyjne eliminacje do EURO i Mundialu.

Ciekaw jestem, jak Liga Narodów wpłynie na rozgrywki klubowe, które też przecież stale się rozwijają. I też są grą o wielkie pieniądze. Platini i jego ludzie musieli wykazać, że nie zachwieje to klubowymi przychodami, bo nie słyszę jakoś o akcjach protestacyjnych pod siedzibą UEFA.

Z wiekiem człowiek staje się najwyraźniej nieufny w zetknięciu z nowinkami, bo nie potrafię jakoś wykrzesać z siebie wielkiego entuzjazmu do nowej  Ligi Narodów. Mimo kazachstańskiej jednomyślności. Ale to nie mnie Platini przekonywał.