Trawa szkodzi mistrzom

Mamy trzeci dzień uganiania się po trawie Wimbledonu i trudno uwierzyć, że Rafael Nadal, że Roger Federer, że Maria Szarapowa, że Wiktoria Azarenka i sporo innych mocarzy wywiało już z londyńskich kortów. W turniejach singlowych gra za to pięcioro Polaków. Może nie wygrałbym „Wielkiej gry” z wiedzy o Wimbledonie, ale jestem prawie pewny, że czegoś podobnego nigdy w historii nie było. Mam na myśli Polaków, bo sensacji w historii można by  na pewno trochę znaleźć.Gdyby jeszcze taki Nadal albo Federer przegrali z jakimiś bezczelnymi młodziakami typowanymi na przyszłych mistrzów, choćby z naszym Janowiczem lub Bułgarem Dimitrowem. Ale nie, obaj wielcy tego sportu polegli w starciach  z graczami drugiej setki. Hiszpan był słabszy od Steve’a Darcisa, który ma 29 lat i jest 135. w rankingu. Z trudem kojarzyłem sobie nazwisko Belga. Szwajcar zaś nie miał w środę szans z Ukraińcem z 27-letnim Sierhijem Stachowskim, który jest na miejscu nr 116. Z takimi zawodnikami gra przecież czołówka w pierwszych rundach.

Za wcześnie jest jeszcze na ogłaszanie, że Londyn 2013 jest turniejem sensacyjnych rozstrzygnięć. Na razie trawa szkodzi mistrzom, ale przecież może wygrać Djokovic czy, ku szczęściu gospodarzy, Murray, a wśród kobiet Serena Williams. Stawiając na nich niewiele byśmy skasowali u bukmacherów. Szczególnie Serena ma niepokojący apetyt na połykanie przeciwniczek. Nie ma kobieta litości. Patrząc co robi na korcie, tym bardziej trzeba docenić finałowy opór Agnieszki Radwańskiej w ubiegłorocznym finale. Tym razem mogą spotkać się szczebel niżej. Nie byłoby źle zważywszy na pewną chimeryczność naszej mistrzyni.

Z pozostałej czwórki liczę oczywiście na Jerzego Janowicza. Wygląda na kogoś, kto polubił trawę. No i nie ma już Federera, z którym mógłby się znów spotkać w czwartej rundzie. Ale najpierw trzeba stanąć naprzeciw Nicolasa Almagro. Każde następna wygrana Łukasza Kubota i Michała Przysiężnego to będzie osiągnięcie i szansa na powrót do pierwszej setki ATP. Ula Radwańska wygląda atrakcyjnie na korcie, ale powoli tracę nadzieję, że w wielkich turniejach będziemy ją trochę dłużej oglądać.

Tak czy owak Wimbledon zaczął naprawdę nieźle.